Olga Tokarczuk czy Wiedźmin?

Coraz trudniej przypomnieć sobie, co było przed erą Netfliksa albo innym serwisem z serialami, np. HBO GO. Kiedyś książki czy prasa były przedmiotem dyskusji, ale to odchodzi do lamusa. Dzisiaj każdy mówi o serialu Wiedźmin (świetne dzieło kinematografii) albo o Domu z papieru (nie oglądałem, ale o tym później). Teraz niech każdy stanie przed lustrem i powie: czy gdyby Olga Tokarczuk nie otrzymała Nobla, to znałby jej książki? Zapewne większość z was odpowiedziała, że nie znałaby. I to właśnie jest ciekawe zjawisko. Dawniej książki, radio czy prasa były naszym wspólnym językiem, a teraz są nim seriale.

Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio oglądałem cokolwiek w telewizji. I zapewne większość z was ma ten sam problem. Komu chciałoby dostosowywać się do ram czasowych, kiedy wszystko, co chcemy obejrzeć, znajduje się w naszej kieszeni. Szczerze? Nawet wiadomości częściej sprawdzam w telefonie niż w telewizji.

Jednak kiedy ktoś nie wpisuje się w te kręgi i nie ogląda seriali, czuje się inny. Dom z papieru to podobno dobry serial. Mówię podobno, bo nie oglądałem, choć widzieli praktycznie wszyscy moi znajomi. To właśnie sprawia, że kiedy zaczynają poruszać temat serialu, ja cichnę i nie biorę udziału w rozmowie. Czuję się wtedy niechciany – Inny. Niestety albo stety, musimy iść z duchem czasu, ponieważ, jak mówi przysłowie: „kto nie idzie do przodu, ten się cofa”. A kto cofnie się za bardzo, temu ciężko będzie wrócić do tak szybko zmieniającego się świata.

Wrócę jeszcze na chwilę do pani Olgi Tokarczuk. Zapytajcie na ulicy o książki noblistki, to stawiam dychę, że mało kto będzie je znał. A kiedy zapytacie o Wiedźmina, wiele odpowiedzi będzie twierdzących. Wiem z doświadczenia, że do przeciętnego nastolatka o wiele łatwiej trafić filmem, serialem czy artykułem w necie niż książką. Nieważne, jak byłaby dobra, bo taki jest znak czasu.