Artykuł prawie walentynkowy

Gdy byliśmy małymi dziećmi, zawsze istniał pewien podział, którego wszyscy się bardzo mocno trzymali, a mianowicie chłopaki kontra dziewczyny. Mało kto wtedy zawierał przyjaźnie damsko-męskie, były one surowo wzbronione, ponieważ osobnik płci przeciwnej był, cytując dokładnie nasze słowa z tamtych lat: „fuu” i „blee”. Wskutek tego każdy bawił się swoimi zabawkami w odpowiednim otoczeniu. Nikt nie potrafił sobie wyobrazić, jak to się stało, że tata i mama mogą być razem. Niestety lub „stety” przyszedł czas podstawówki i to właśnie wtedy pomiędzy nauką pisania a tabliczką mnożenia pojawiły się nasze pierwsze szkolne zauroczenia. Był to również okres zawierania bliższych relacji pomiędzy dziewczynami i chłopakami, czasami nawet zdarzały się pierwsze „pary’’, a wiadomość o ich trzymaniu za ręce rozchodziła się po całej szkole jak świeże bułeczki. Nic dodać, nic ująć, piękne czasy.

Bardzo rzadko jednak były takie przypadki, że to właśnie to pierwsze zauroczenie w późniejszych latach przeobrażało się w piękną i długotrwałą więź. Kolejne lata naszego życia mijały podobnie, pierwsze miłości, zawody, bolesne rozstania, a następnie w niektórych przypadkach, nie do końca uzasadniona nienawiść. Jednakże przychodzą lata szkoły średniej, czyli nasze obecne. W tym czasie połowa z nas ma swoją drugą połówkę, na miesiąc, dwa, pół roku, a może i całe życie. Każdy ma potrzebę bycia z kimś, a szczególnie w lutym, kiedy to 14-ty jest największym świętem miłości na całym świecie. Nawet faceci mają wtedy ochotę wydać pieniądze na kwiatek lub wytworną kolację dla dziewczyny, byle tylko mieć z kim spędzić ten dzień. No, chyba, że ktoś kieruje się słowami mojej babci, która zawsze mi powtarzała: „a na co ci ogon?’’ Wtedy można spokojnie wyjść ze znajomymi jak w każdy inny dzień.

To magiczny czas, który, no cóż, szybko mija, a my nadal jesteśmy w związku, o który trzeba dbać nie tylko tego jednego dnia w lutym. A jak to jest z tymi relacjami damsko-męskimi w dalszym życiu? Krótko: śniadanie, dziecko, praca, dziecko, obiad, dziecko, pranie, sprzątanie, dziecko, kolacja, dziecko i wreszcie wieczór, więc oglądanie czegoś w telewizji z dzieckiem. Reasumując: śpicie tylko obok siebie wykończeni po całym dniu, a 14-ty luty obchodzicie już z dzieckiem, bo przecież je też kochacie. Ulga przychodzi dopiero, gdy dzieci się wyprowadzają, ale w sumie wtedy, po spędzeniu około 30 lat ze sobą, to już nawet od siebie chcecie odpocząć. A może nie?

Skoro o miłości mowa, to warto by wiedzieć, skąd to święto zakochanych w lutym się w ogóle wzięło. Nazwa „Walentynki” pochodzi od św. Walentego, którego na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, czczono jako patrona zakochanych. Dzień 14 lutego, który jest dniem tego świętego, stał się więc okazją do obdarowywania się drobnymi upominkami i tak pozostało do dziś. Natomiast dawno, dawno temu, jeszcze w Cesarstwie Rzymskim tego dnia był zwyczaj polegający na poszukiwaniu wybranki serca, np. przez losowanie jej imienia ze specjalnej urny. Trzeba przyznać , że Rzymianie mieli intrygujące pomysły i ciekawe, co by było, gdyby zastosować ich metodę w dzisiejszych czasach. Czy zdałoby to egzamin lepiej niż Tinder lub Sympatia.onet?

F. G.