Last Christmas I give you my heart… Ta piosenka rozbrzmiewa w każdej stacji radiowej tuż po zakończeniu dnia 1 listopada. Reklamy telewizyjne promują wszystko w tle Świąt Bożego Narodzenia. W sklepach, na ulicach widać wszędzie choinki, bombki, mikołaje i migotające światełka. Rozpoczyna się walka o przedświątecznego klienta. To dość powszechne zjawisko, dzieje się tak każdego roku, więc śmiało można uznać to już za naszą tradycję. Tradycję oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia.
Boże Narodzenie to święto, w którym przychodzi na świat Bóg w postaci dzieciątka Jezus. Ta uroczystość przypada zawsze 25 grudnia. Poprzedzona jest trzytygodniowym okresem oczekiwania zwanym adwentem. Powinno być to duchowe przygotowanie na tak wzniosły moment, jednak osobiście nie jestem do końca pewna, czy w dzisiejszych czasach tak jest. Większość z nas zatraca się bez pamięci w przygotowaniach, biegając w pośpiechu po sklepach, aby kupić najbliższym wymarzone prezenty, sprzątając dom „na błysk” i martwiąc się, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Czy aby na pewno o to chodzi? A gdyby tak nie posprzątać, nie przygotować dwunastu dań i pod choinkę zamiast nowego smartfona włożyć mały drobiazg? Chyba zapominamy, co jest najważniejsze w trakcie tych świąt. A gdyby tak pomyśleć o powodzie tego całego zamieszania i bieganiny? Trochę zwolnić, a potem w święta spędzić .czas wśród bliskich, spotykając się nie tylko na powtórce „Kevina” na Polsacie, ale również na rozmowach przy stole albo chociażby usiąść w salonie na kanapie i zagrać w warcaby. Mówi się przecież, że święta to taki magiczny czas.
Mnie nurtuje jeszcze jedna sprawa, a dokładnie pewien osobnik związany z Bożym Narodzeniem – Święty Mikołaj. Będąc dzieckiem, każdy poznał tę samą bajkę o nim i ma jakieś doświadczenia w tym temacie. Prawie każdy pisał list do niego o wymarzone prezenty i słyszał kłamstewka rodziców, że byli już na poczcie i wysłali go (znaczy się ten list). Rodzice potem mówili, abyśmy byli grzeczni, bo Święty już czyta nasze prośby i wszystko widzi. Jak nie będziemy, to nie dostaniemy tego, co chcielibyśmy. Miało to swój niezaprzeczalny urok. Niestety, wierzymy w to wszystko do momentu, gdy pewna osoba, zazwyczaj niewiele starsza, rozbija wokół nas mydlaną bańkę trzema prostymi słowami: „Mikołaj nie istnieje”. Czar pryska. Taka informacja całkowicie niszczy nasz dotychczasowy światopogląd. Wiele sytuacji wyjaśnia się i znajdujemy odpowiedź na pytanie, czemu Mikołaj ma taki sam głos jak wujek Marek? Mimo to chcę nadal wierzyć, że on jest. Bo to taki fajny „gość”, który spełnia choć trochę nasze marzenia i razem z całym tym zamieszaniem, kolorową choinką, światełkami, karpiem tworzy niepowtarzalny klimat. Klimat jedyny w roku – Świąt Bożego Narodzenia.